[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A teraz, kiedy wreszcie dotarł na miejsce, czuł, że niezdoła się już dłużej powstrzymać i musi sprawdzić, czy uda mu się coś znalezć.Wybrał najbliższą ze świątyń, która jeszcze majaczyła w mroku.Podobnie jak innegrobowce, ona również wykuta była w wysokim kamiennym klifie otaczającym dolinę.Wielka sklepiona brama została wyrzezbiona na powierzchni zbocza, ale komory, w którychspoczywały szczątki mrocznego lorda, wbijały się głęboko we wnętrze skały.Podchodząc bliżej, Bane był już w stanie rozróżnić skomplikowane dekoracje, wyryte nałuku.Coś było napisane na jego szczycie, ale nie mógł rozpoznać liter.Domyślał się, żekiedyś było to dzieło sztuki, lecz eony wiatrów pustynnych zatarły szczegóły.Zatrzymał się na progu, chłonąc atmosferę zakazanej tajemnicy, jaka otaczała wejście dogrobowca.Wciąż jednak nie czuł żadnej zmiany w Mocy.Przechodząc przez próg, zdziwiłsię, bo ujrzał, że wielki kamień zamykający wejście jest rozbity.Przesunął palcami pomiejscu pęknięcia.Gładkie.Starte.Ktokolwiek rozbił te drzwi, uczynił to dawno temu.Wyprostował się i odważnie wkroczył przez strzaskany portal.Powoli poruszając się wmroku, ruszył długim tunelem wejściowym.Po jakichś sześciu metrach zapadła kompletnaciemność, więc wyjął pręt żarowy i go zapalił.Upiorne niebieskie światło wypełniło tunel.Niewielki rój śmiercionośnych chrząszczypelko pospiesznie uciekł poza krąg światła.Próbowały go podejść, zbliżając się jednocześnieze wszystkich stron.Wciąż je czuł, jak czaiły się w ciemności wokół niego, ale się nie bał.Wkońcu to nie światło utrzymywało je w bezpiecznej odległości.Chrząszcze pelko, podobnie jak większość stworzeń żyjących na Korribanie, byływrażliwe na Moc.Wyczuły zapewne przybycie Bane a na długo przedtem, zanim wszedł dogrobowca.Jego moc z pewnością przyciągnęłaby je i tak.A jednak to także Mocutrzymywała je teraz w ryzach, razem z ich paraliżującymi kolcami na grzbiecie.Pelkoinstynktownie wyczuwały, jak wielka jest siła Bane a, bały się go.Nie podejdą bliżej, by gozaatakować, więc mogły być najwyżej nieprzyjemne, nie zaś niebezpieczne.Prawdziwezagrożenie stanowiły większe stworzenia, takie jak tuk ata.Ale nimi zajmie się dopierowtedy, kiedy nadejdzie czas.W tej chwili bardziej martwiły go potencjalne zagrożenia ze strony budowniczychgrobowca.Mauzolea Sithów znane były ze złośliwie zainstalowanych śmiertelnych pułapek.Bane sięgnął w Moc, starannie sondując ściany, ziemię i sklepienie w poszukiwaniu czegośniezwykłego.Poczuł ulgę, a zarazem lekkie rozczarowanie, kiedy nie odkrył zupełnie nic.Wduchu miał chyba nadzieję natknąć się na jakąś nieodkrytą komnatę, coś, co umknęło uwagiJedi.Szedł dalej tunelem, mijając kolejne komory, w których złożono skarby i inne dary,pochowane wraz z Mrocznym Lordem plus kilku żywych służących.Pomieszczenia te gonie interesowały, nie był rabusiem grobów.Wędrował zatem coraz głębiej i głębiej, aż dotarłdo samej krypty.Chrząszcze pelko nie odstępowały go ani na chwilę, kręcąc się nieustannie tuż pozakręgiem błękitnego światła rzucanego przez pręt żarowy.Słyszał wysokie skrzeczenie skriiiiik, skriiiiik, skriiiiik zdenerwowanego roju.Nie mogły dopaść ofiary, a jednaknieustannie przyciągała je jego obecność.Krypta była łatwa do zidentyfikowania dzięki ogromnemu kamiennemu sarkofagowi,który stał pośrodku pomieszczenia na niewielkim postumencie.Był jedynie ciemną plamą naskraju światła, ale sam jego widok napełniał lękiem i szacunkiem.Wciąż używając Mocy, aby wykryć pułapki, jakie mogły na niego czekać, Bane ostrożniezbliżył się do grobu, a jego niepokój narastał, w miarę jak błękitne światło omywało sarkofag,wydobywając z mroku kolejne szczegóły.W kamieniu wyrzezbiono podobne znaki jak uwejścia do grobowca, ale te tutaj nie ucierpiały od niewyobrażalnych stuleci erozji.Byływyrazne, brutalne i ostre.Nie mógł przeczytać nieznanego języka ani zidentyfikowaćmrocznego lorda po herbie, ale wiedział, że to miejsce spoczynku potężnej i starożytnejistoty.Dotarł do platformy, która sięgała mu zaledwie do kolana.Postawił na niej jedną stopę,po czym sięgnął i chwycił się wystającej krawędzi jednego z symboli wyrzezbionych na bokusarkofagu.Prawie oczekiwał porażenia lub wstrząsu, ale poczuł jedynie zimny kamień podpalcami.Utrzymując równowagę w tej pozycji, podciągnął się tak, by obiema nogami znalezć sięna platformie.Wtedy spojrzał na płytę grobowca.Ku swojemu przerażeniu stwierdził, że jestona prawie doszczętnie zniszczona.Cokolwiek przedtem było wewnątrz, teraz znajdowała siętam sterta gruzu i pyłu, i jeszcze kilka drobnych kostek, które mogły być palcami szkieletumrocznego lorda.Zeskoczył z postumentu, zły, ale jeszcze nie gotów, by się poddać.Powoli zatoczył wielkikrąg, jakby spodziewał się znalezć skradzione szczątki zwalone na kupę w kącie krypty.Alenie znalazł nic, krypta została zbezczeszczona i dokładnie obrabowana.Bane nie był pewien, co właściwie chciał znalezć, ale z pewnością nie to.DuszeMrocznych Lordów były istotami czystej Ciemnej Strony wieczne, jak sama Moc.Duchpozostawałby tu przez stulecia, a może nawet tysiąclecia, dopóki nie pojawi się godnyspadkobierca.Przynajmniej tak sugerowały teksty w archiwach.Namacalne dowody były jednak nie do podważenia.Starożytne manuskrypty gozawiodły.Postawił wszystko na prawdę ich słów zbuntował się nawet wobec Qordisa iprzegrał.W desperacji odrzucił głowę w tył i wzniósł ręce w górę, ku nierównemu stropowiskalnemu. Jestem tutaj, mistrzu! krzyknął. Przybyłem, aby poznać twoje sekrety! Urwał,czekając na odpowiedz.Nie usłyszał jednak nic, więc krzyknął znów: Pokaż się! Na całą potęgę Ciemnej Strony, pokaż się!Jego słowa odbijały się od ścian, puste i głuche.Upadł na kolana, opuścił ramiona igłowę.Kiedy echa ucichły, w ciszy słychać było jedynie klikanie chrząszczy pelko.Kopecz rozejrzał się po obozowisku i splunął na ziemię.Otaczała go armia, lecz była toarmia istot niższych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]