[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Reakcje jego zminiaturyzowanego organizmu nie są jeszcze tak szybkie i precyzyjne, jak nasze.Pod koniec rozmowy skarżył się, jak zawsze zresztą z humorem, na swoje uciążliwe obowiązki, które właściwie niewiele się zmieniły.Cały świat chce obejrzeć zminiaturyzowanego Maxa.Ciągłe wyjazdy, ciągłe występy przed publicznością.Organizacja czuwa jednak nad losem naszego drogiego Maxa, pragnąc zachować w zdrowiu ten wspaniały przykład triumfu ludzkiej nauki".MARIA CZUDAKOWAPRZESTRZEŃ ŻYCIOWAWszystko to stało się niezwykle szybko.Kraft pędził co tchu po zboczu, w dół, a już jeden z nich leżał w trawie na wznak, drugi zaś, pochylony, wpatrywał się w twarz swej ofiary z wyrazem, w którym prócz ciekawości nie było nic.- Jest pan aresztowany! - krzyknął Kraft podbiegając.Nieznajomy nie zdradzał najmniejszej chęci ucieczki.Powoli się odwrócił, spojrzał obojętnie na pełną nerwowego napięcia twarz Krafta i na zaciśnięty w jego ręce pistolet.Kraft zbadał puls leżącego, około minuty przysłuchiwał się nie zmąconej rytmem oddechu ciszy w jego piersi, aż w końcu rzucił surowo:- Dlaczego pan zabił tego człowieka ?- W pańskim pytaniu są aż dwie nieścisłości - sucho odrzekł nieznajomy.- Nie zabiłem go, a poza tym nie wiadomo, czy był człowiekiem.Czubkiem buta dotknął czoła zabitego i zakołysawszy się, przysiadł, wyjął z kieszeni coś w rodzaju cyrkla i szybko zmierzył kilka odległości na twarzy leżącego, mrucząc przy tym:- Oczywiście.Kąt twarzy prawie się nie zmienił.Kraft nie przeszkadzał aresztowanemu.Z ciekawością obserwował, gdy ten otworzył dłoń zabitego i badawczo wpatrywał się w nią, kilka razy odciągając duży palec, potem wstał, dokładnie otrzepał z kurzu kolana i, zwróciwszy się do zabitego, rzekł:- Do szybkiego spotkania.Kraft już niejednokrotnie obserwował nagłe otępienie umysłowe, w jakie popada przestępca natychmiast po dokonaniu zabójstwa, jeśli zabijanie nie stało się jeszcze jego rzemiosłem.To zamroczenie szybko jednak zamienia się w rozjaśnienie umysłu, gdy opanuje przestępcę nagła i gorąca skrucha.W tym wypadku zabójca nie przejawiał jednak najmniejszych oznak skruchy.Zmęczony i blady, jakby straciwszy wszelkie zainteresowanie swą ofiarą, pogrążył się w zadumie.Po pewnym czasie przerwał kilkoma słowami milczenie, radząc Kraftowi nie przejmować się zabezpieczeniem i ochroną trupa.- Przecież i tak za godzinę jego tutaj nie będzie - powiedział, niedbale machnąwszy ręką.- Zresztą, jak pan sobie życzy.Tę godzinę Kraft i aresztowany nieznajomy musieli spędzić razem obok trupa, bowiem Kraft czekał, aż ktokolwiek zjawi się na drodze.Siedzieli więc milcząc, zabójca zwrócony plecami do miejsca przestępstwa, Kraft zaś nie spuszczał ani na chwilę wzroku z trupa, gdyż nigdy nie lekceważył ostrzeżeń wypowiadanych przez samych przestępców.Moment, w którym Kraft dostrzegł, że trup leżący przed nim w odległości dwóch metrów znikł i nawet trawa na tym miejscu nie była zgnieciona, wywołał w policjancie tak silny wstrząs, jakiego nigdy w życiu nie doznał.Najpierw chciał biec do najbliższych krzaków, po chwili jednak zreflektował się.Krzaki były w odległości co najmniej 100 metrów.Zabójca siedział bez ruchu na swym miejscu, nie przejawiając żadnego zainteresowania tym, co działo się za jego plecami.Pozostawało więc tylko przypuszczenie, że trupa pochłonęła ziemia.W pięć minut po dziwnym zniknięciu zabitego Kraft, zrezygnowany z powodu takiego obrotu sprawy, zgodził się nawet na to, aby w milczeniu udać się za swoim nieznajomym aresztantem, kiedy ten zaprosił go do swego mieszkania.Kraft wlókł się z tyłu za nieznajomym, od czasu do czasu bezmyślnie spoglądając na kroczącą przed nim jego wysoką postać.Przez całą drogę nie zamienili ani słowa.Wreszcie znaleźli się obaj w mieszkaniu nieznajomego, w dwupiętrowym domku, w gabinecie, którego urządzenie świadczyło o antropologicznych zainteresowaniach właściciela.Kraft siadł na wygodnym krześle, nieznajomy zaś - na skórzanej kanapie.- Chyba już pan rozumie, że aresztowanie mnie nie miało i nie ma najmniejszego sensu - odezwał się zabójca.- Wyjaśnień w tej sprawie nie będę udzielał, mimo że nie wymagają one dłuższych komentarzy, ostatecznie nie po to pana tutaj zaprosiłem.Mam do pana wielką prośbę.Jutro już mnie tutaj nie będzie.Nie będę mógł również zabrać ze sobą swoich rękopisów.Ale pragnąłbym bardzo je w jakiś sposób przechować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]