[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez okno widział, jak bardzo powoli, ostrożniutko wjeżdża do garażu crawler.Natasza wyszła z pawilonu, szczelnie zamykając za sobą drzwi.Potem ruszyła przez placyk, zatrzymując się przy przyrządach.Pieńków wlókł się za nią, głęboko wzdychając.Chmury pyłu już opadły, malutkie czerwone słońce wisiało nad czarnymi, jakby obgryzionymi ruinami Starej Bazy, porośniętymi kolczastym marsjańskim saksaułem.Matti popatrzył na niskie słońce, na szybko ciemniejące niebo, przypomniał sobie, że dzisiaj on ma dyżur, i udał się do kuchni.- Nasza Nataszka dzisiaj bardzo poważna - powiedział przy kolacji Siergiej, spoglądając na Nataszę.- A niech was - odezwała się Natasza.Jadła, nie patrząc na nikogo, zła i przygnębiona.- Gniewa się nasza Nataszka - rzekł Siergiej.Pieńków wydał z siebie głębokie, żałosne westchnienie.Matti pokręcił głową.- Nie lubi nas dzisiaj Nataszka - dodał Siergiej czule.- No bo naprawdę, jak z wami wytrzymać - nie wytrzymała Natasza.- Przecież ustaliliśmy, że nie będziemy strzelać na placu.Przecież to nie strzelnica.Tam są przyrządy.Gdybyście dzisiaj rozbili automaty błyskowe, co byśmy zrobili? Skąd wzięlibyśmy nowe?Pieńków obrzucił ją spojrzeniem wiernego psa.- Coś ty, Nataszka? - zdumiał się Siergiej.- Jak można trafić w automat?- Strzelamy tylko do żarówek - warknął Matti.- Przedziurawiliście pawilon - powiedziała Natasza.- Nataszka! - wykrzyknął Siergiej.- Przyniesiemy ci inny pawilon! Pieńków skoczy na Syrt i przyniesie.Silny z niego chłop, da radę!- A niech was - powtórzyła Natasza.Już się nie gniewała.Pieńków ożywił się.- Gdzie do niej strzelać, j ak nie na placu? - zaczął, ale gdy Matti pod stołem nadepnął mu na stopę, zamilkł.- Wołodia, jaki z ciebie niezgraba-powiedziała Natasza.- Ogromny potwór wielkości szafy, a ty od miesiąca nie możesz w niego trafić.- Sam się dziwię - przyznał szczerze Pieńków i mocno podrapał się w kark.- Może celownik jest utrącony?- Zgięta lufa - rzucił jadowicie Matti.- Wszystko jedno, chłopaki, teraz już koniec tej zabawy - rzekła Natasza.Wszyscy popatrzyli na nią.- Rozmawiałam z Syrtem.Dzisiaj pijawki napadły na grupę Azizbekowa, na geologów, na nas i na działkę nowej budowy.Wszystko w środku dnia.- Wszystko na zachód i na północ od Syrtu - zauważył Siergiej.- Rzeczywiście - przyznała Natasza.- Nawet o tym nie pomyślałam.W każdym razie, postanowiono przeprowadzić obławę.- I dobrze - powiedział Pieńków.- Nareszcie.- Jutro rano odbędzie się narada, wzywają wszystkich naczelników grup.Ja pojadę, a ty zostaniesz za starszego, Sierioża.I jeszcze jedno.Dzisiaj nie będziemy prowadzić obserwacji.Kierownictwo poleciło odwołać wszystkie nocne prace.Pieńków przestał jeść i ze smutkiem popatrzył na Nataszę.Matti rzekł:- Mnie wszystko jedno i tak na razie nie mam kamery.Ale Pieńkowowi licho weźmie program, jeśli przepuści kilka nocy.- Wiem - odparła Natasza.- Wszystkim poleci program.- A może ja bym tak po cichutku? - spytał Pieńków.- Nikt nie zauważy.- Nie chcę nawet o tym słyszeć - pokręciła głową Natasza.- A może.- zaczął Pieńków.Matti znowu nadepnął mu na stopę.Słusznie, nie ma co języka strzępić.I tak wszyscy będą prowadzić obserwacje - pomyślał Pieńków.- Jaki mamy dzisiaj dzień? - spytał Siergiej.Miał na myśli dzień dekady.- Ósmy - odrzekł Matti.Natasza poczerwieniała i zaczęła patrzeć w oczy wszystkim po kolei.- Coś Rybkina długo nie ma - zauważył Siergiej, nalewając sobie kawy.- Rzeczywiście - powiedział znacząco Pieńków.- I godzina późna - dodał Matti.- Pomoc się zbliża, a Rybkina nie ma.- O! - wykrzyknął Siergiej i podniósł palec do góry.W korytarzu brzęknęty drzwi śluzy.- Oto i on! - wyszeptał triumfalnie.- Cudaki - Natasza zaśmiała się speszona.- Nie dokuczajcie Nataszy - zażądał Siergiej.- Nie śmiejcie się z niej śmiać.- Przyjdzie Rybkin, on się z nas pośmieje - powiedział Pieńków.Do drzwi stołowego ktoś zastukał.Siergiej, Matti i Pieńków jednocześnie przyłożyli palce do ust i popatrzyli znacząco na Nataszę.- No co wy? - wyszeptała Natasza.- Niech się któryś odezwie.Marti, Siergiej i Pieńków jednocześnie pokręcili głowami.- Proszę wejść! - zawołała z determinacją Natasza.W drzwiach stanął Rybkin, jak zawsze akuratny, w czystym kombinezonie, śnieżnobiałej koszuli z wykładanym kołnierzem, gładko ogolony.Jego twarz, podobnie jak twarze wszystkich Tropicieli, sprawiała dziwne wrażenie: opalone na czarno policzki i czoło, białe plamy wokół oczu i biała dolna część twarzy - w tych miejscach, gdzie skórę przykrywały okulary i maska tlenowa.- Można? - przemówił cicho.Zawsze mówił bardzo cicho.- Siadajcie, Feliksie - zaprosiła Natasza.- Zjesz kolację? - spytał Matti.- Dziękuję - odparł Rybkin.- Wolałbym filiżankę kawy.- Coś się dzisiaj spóźniłeś - stwierdził prostoduszny Pieńków, nalewając mu kawy.Siergiej zrobił straszną minę, a Matti kopnął Pieńkowa pod stołem.Rybkin spokojnie wziął do rąk filiżankę.- Jestem tu już od pół godziny i obszedłem dom dookoła.Widzę, że u was dzisiaj też była pijawka.- Dzisiaj tu u nas była batalia - odparła Natasza.- Tak.Widziałem dziurę w pawilonie.- Nasze karabiny cierpią na gięcie luf - wyjaśnił Matti.Rybkin zaśmiał się.Miał małe, białe i równe zęby.- Udało ci się kiedykolwiek trafić jakąś pijawkę? - spytał Siergiej.- Raczej nie - odparł Feliks.- Bardzo trudno w nie trafić.- Tyle to i ja wiem - warknął Pieńków.Natasza kruszyła chleb ze spuszczonymi oczami.- Dzisiaj u Azizbekowa jedną zabili - powiedział Rybkin.- Naprawdę? - zdumiał się Pieńków.- Kto?Rybkin znowu się zaśmiał.- Nikt - zerknął na Nataszę.- Zabawna sprawa, zerwało się ramię dźwigu i przygniotło ją.Zapewne ktoś trafił w linę.- To dopiero strzał - uniósł brwi Siergiej.- My też tak umiemy - stwierdził Matti.- W pełnym pędzie, z trzydziestu kroków, prosto w żarówkę nad drzwiami.- Wiecie co - odezwał się Siergiej - mnie się zdaje, że wszystkie karabiny na Marsie cierpiana gięcie luf.- Nie - sprzeciwił się Feliks.- Potem się okazało, że w pijawkę u Azizbekowa trafiło sześć kuł.- Niedługo będzie obława - rzekł Pieńków.- Wtedy im pokażemy, gdzie raki zimują.- A mnie ta obława wcale nie cieszy - odezwał się Matti.- U nas zawsze, od wieku wieków to samo: trach, trach, wybijamy wszystkie zwierzęta, a potem budujemy rezerwaty.- No coś ty? - zdumiał się Siergiej - Przecież one przeszkadzają.- Nam wszystko przeszkadza - odparł Matti.- Za mało tlenu -źle, za dużo też niedobrze, za dużo lasów - nie pasuje, rąbać las.Kim my jesteśmy, że nam tak wszystko przeszkadza?- Sałatka była niedobra? - odezwał się w zadumie Pieńków.-Ale przecież sam ją przygotowałeś.- Nie poddawaj się, Pieńków - powiedział Siergiej.- Przecież on chce zacząć ogólną dyskusję.Żeby się Nataszka wypowiedziała.Feliks popatrzył uważnie na Siergieja.Miał duże jasne oczy.Matti uśmiechnął się.- A może to wcale nie one nam przeszkadzają - zastanawiał się - tylko my im.- No? - burknął Pieńków.- Stawiam roboczą hipotezę - rzekł Matti.- Latające pijawki to rdzenni rozumni mieszkańcy Marsa, chociaż obecnie na niskim poziomie rozwoju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]