[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem wyszła Królowa.Achaja mogła obserwować tylko samym kącikiem lewegooka, ale nie myliła się.Królowa płakała.Dziewczyna spojrzała na kryjące się za drzewami słońce.Jej ostatni w życiu zachódsłońca.Czterdziestu mistrzów Viriona! No, trudno.Zawsze w życiu się coś spieprzy.Nie dziś, to jutro.Niby co za różnica, kiedy?Oficerowie doskoczyli, widząc Królową.Ta jednak powiedziała tylko: Zebrać całe wojsko.Zdjąć wszystkie warty i służby.Gwardia wokół mnie. Ależ, Wasza Wysokość! Warty? odważyła się któraś z pań pułkowników. Milcz.Wykonać odrzekła Królowa sucho.Wszystkie rozbiegły się, by spełnić niecodzienne rozkazy.Królowa wytarła łzy i po-szła w kierunku głównego namiotu, gwardzistki ruszyły za nią.Po długim czasie jakaś chorąży zaledwie, zdjęła Shhę i Achaję z posterunku i kazaładołączyć do oddziału, który wraz z innymi formował linię na placu.Dopiero teraz Shhaodważyła się spytać: Co to było? Zrozumiałaś coś, czy mamy o wszystkim zapomnieć? A co za różnica? Już po nas, siostrzyczko.306 Co? Niewiele zrozumiałam, ale to.to. Shha miała minę, jakby miała sięrozpłakać. To coś se tam możni ustalili, nie? I to nie będzie tak, jak mówili, prawda?Achaja podeszła do niej, delikatnie odsunęła jej z twarzy warkoczyki i pocałowałalekko. Będzie, siostro! westchnęła. Już po nas! Poprowadziła ją do oddziału.Pluton przywitał ich zdziwionymi spojrzeniami.Shha nigdy nie była w takim stanie,a przynajmniej nikt jej takiej nie widział. Coście takie strute, koleżanki? Dałyście ciała tam przy namiocie? Cześć, trupy powiedziała Shha i zwymiotowała.To naprawdę sprawiło pioru-nujące wrażenie.Nawet te specjalnie dobierane, niskie, dołączone do plutonu w ostat-niej chwili, wiedziały, że wszystko może się zdarzyć, ale Shha będzie mimo to w po-godnym nastroju.Jeśli nie jest, to albo się struła, albo nastąpił koniec świata! Co się stało? %7łegnaj, Lanni.Do widzenia, Zarrakh, Chloe, Mayfed i Bei.Fajnie było z wami,siostrzyczki. Co ty gadasz? Zabiją nas?307 No! Aż tak żeśmy dały dupy przy Królowej? Aż tak? Nie.Nasza kochana księżniczka dała dupy za nas. O czym ty gadasz? Legion Moy rzuciła, ale nikomu nic to nie powiedziało.Jako prości żołnierzesłużyły dziewczyny ze wsi, z małych miasteczek, a czasem i z dużych, ale z biedoty.%7ładna nie była przesadnie wykształcona.Ot, przyszli do domu, zapukali, pokazali listęz podpisem kogoś bardzo ważnego i trzeba było iść.Zostawić ciepły domek, jakikol-wiek był, zostawić siostrzyczki i braciszków, tatusia i mamusię, przestać roić o termi-nowaniu u krawcowej na rogu ulicy, o szybkim zamążpójściu, o tym, czy tato zdoła daćjakieś morgi w wianie, czy też trzeba będzie świecić gołym tyłkiem w kontrakcie mał-żeńskim.To był koniec takich marzeń, w których były najpiękniejszymi dziewczynamiw sąsiedztwie, w których miały powodzenie w całej wsi i mogły wybierać.Trzeba byłosię pożegnać z koleżankami (jeśli doprowadzający sierżant pozwolił, ale oni z regułysię nie wyzwierzęcali, więc można było pożegnać się ze wszystkimi wokół, jeśli tylkonie znikało się takiej z zasięgu wzroku).Zapłakana matka pakowała pospiesznie jakiś308tobołek (jeżeli zawierał jedzenie, to w porządku, mogło się przydać, jeżeli ciuchy, toi tak odsyłano je zaraz pocztą z powrotem).Ojciec dawał parę groszy, całował.Bach,bach.Potem się szło ulicą lub drogą, z płaczem często, ale i z ciekawością innegożycia, potem był obóz rekrutów.Tam to wiadomo, różne świństwa, jak w każdej armiina świecie, a potem wojska liniowe (niby gdzie mieli kierować te mniej wykształ-cone toż miejsca w służbach tyłowych zajęte były przez dziewczyny z naprawdędużych miast, z bogatszych rodzin), trochę szturchania.Ale jeśli się miało szczęście, topotem.Jeśli się przeżyło pierwszą bitwę.to potem zdobywało się koleżanki, któ-re były bliższe niż rodzone siostry.Było się kimś w grupie, kimś, z którego zdaniemwszystkie wokół się liczyły, kimś poważanym w drużynie, kimś, w przeciwieństwie doświeżego mięsa, które podsyłano jako uzupełnienia.Wiedziało się co i jak, co robić, jaktamci nacierają, która z oficerów się przypierdala, a przy której m ożna nawet gwizdać.To było coś! Owszem, coś przerywane durnowatymi związkami między dziewczyna-mi, jakimiś głupimi pocałunkami, albo i czymś więcej.ale co miały robić? Szły dowojska, mając szesnaście lat, wychodziły (jeśli wychodziły) mając dwadzieścia sześć.Z kusą sakiewką, odprawą w gołych morgach, albo dzierżawnym (miastowe miały za-309wsze szczęście, z dzierżawnego można było skromnie żyć, a z morgów co? Nie mającchałupy, narzędzi ani męża) no i z nową wojskową kurtką, do której wszystkie miałyprawo.Czasem koń (dla kawalerzystek), albo jakieś inne dobro, jeśli się odznaczyły.Czasem dodatek, jeśli uzyskały jakiś stopień.Oczywiście, bywały wyjątki.Jeśli któraśzostała zmobilizowana jako zwykła żołnierz, a wychodziła jako porucznik to byłmiód.Pensja do końca życia, możliwość zostania w armii (już nie w linii, jeśli ktoś byłzabobonny, albo jak kto woli, rozsądny), albo odprawa, ale porządna, taka, z którą da sięjakoś wystartować.Ale Lanni była jedną z niewielu, które mogły mieć takie szczęście.Sierżant miała jeszcze niezle, ale reszta.Załóżmy, po dziesięciu latach służby dziew-czyna wychodzi z wojska w wieku dwudziestu sześciu lat mając: kurtkę, plecak napa-kowany żarciem, dwadzieścia srebrnych odprawy i (no niech ma szczęście, powiedzmy,że z miasta była) pięć od sta dzierżawnego, licząc od pięćdziesięciu srebrnych, któ-re jej armia złożyła w depozycie, kiedy zaczynała służbę.Na chleb wystarczy.I już.Można sobie przecież siedzieć pod płotem i jeść ten jeden bochenek chleba przez całydzień.Woda w rzece jest za darmo.A jak się ubranie porwie, to zawsze można wziąćcoś ze śmietnika.Dwudziestosześciolatka, bez męża, bez domu (załóżmy tym razem,310że ma pecha) i bez rodziny.Co ma zrobić? Zna jakiś fach? Poganianie koni? Rzezniamiejska? E.Jakby się tak zastanowić, to miejsc jest dużo dla byłych żołnierzy.Sprzą-tanie ulic od święta (powiedzmy, że jakaś księżniczka do miasta zjedzie), wyprawianieskór (tam zawsze nowych potrzeba, bo dużo ludzi umiera od zwierzęcych chorób), kopalnie (choć dziewczyny niezbyt tam lubią), wycinka lasu, tartaki (robota przy noszeniudrewna, bo lepsze stanowiska już mężczyzni zajęli).Nie, jakoś da się żyć.A na pewnoz głodu się nie umrze, bo o to armia dzierżawnym zadbała.A jak dziewczyna ze wsi?No.Ma te swoje morgi.Wiano częstokroć dużo lepsze niż inne dziewczyny miały.Ale dwudziestosześciolatka może już liczyć tylko na tych kawalerów, którzy się przysiedemnasto i osiemnastolatkach nie załapali.Czyli na kawalerów, hm, drugiego sor-tu, albo na wdowców (wszak sama jedna z drugą ziemi nie obrobi, bo czym? Gołymirękami? Zaczynając od ugoru?).Nie mówimy, oczywiście, o oficerach, które przeszły swoją własną szkołę, za któ-rą zapłaciły ich rodziny, o umiejących pisać, czytać i gładko się wysławiać dziewczy-nach.One mogły po służbie zostać wszystkim, czym zostać chciały.Umiały świetnieliczyć, raczej ciężko je było zahukać, potrafiły zadbać o swoje, potrafiły udawać, po-311trafiły się sprzedać jak chciały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]