[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej boki zbiegały się znów o trzynaście sekund świetlnych dalej.Innymi słowy, ściana była krawędzią pustej sfery - sfery o średnicy ponad trzech milionów mil, zalanej niewyobrażalnym światłem.- Witaj - powiedział Slartibartfost, gdy maleńki pyłek, którym był pojazd, poruszający się teraz z trzykrotną prędkością dźwięku, niedostrzegalnie pełznął naprzód w przestrzeń, przy której umysł odmawiał posłuszeństwa.- Witaj - powiedział - w naszej hali fabrycznej!Artur rozejrzał się wokół z czymś w rodzaju pełnego zgrozy podziwu.Przed nimi - w odległości, której nie mógł ani ocenić, ani nawet odgadnąć - znajdował się szereg dziwacznych konstrukcji, misternych koronek z metalu i światła, zawieszonych w powietrzu obok niewyraźnych, sferycznych kształtów.- Właśnie tutaj - rzekł Slartibartfost - budujemy większość naszych planet.- Chcesz powiedzieć - odezwał się Artur, z trudem wymawiając słowa - że znowu zaczynacie to robić?- Nie, nie! Wielkie nieba, nie! - wykrzyknął stary człowiek.- Galaktyka nie jest jeszcze wystarczająco bogata, żeby nas utrzymać.Zostaliśmy obudzeni, aby wykonać tylko jedno niezwykłe zamówienie dla szczególnie.wyjątkowych klientów z innego wymiaru.Może cię to zainteresować.O, tam, daleko przed nami!Artur powiódł wzrokiem w kierunku wskazywanym przez starego człowieka i dostrzegł po chwili unoszącą się w powietrzu konstrukcję.Była to rzeczywiście jedyna z wielu konstrukcji wykazująca jakieś oznaki aktywności wokół siebie, chociaż było to bardziej podświadome wrażenie niż coś bardziej uchwytnego.Jednakże w tej chwili po konstrukcji przebiegł błysk światła i ukazał na moment wzory, które powstawały właśnie na ciemnej sferze wewnątrz niej.Wzory znane Arturowi, nieregularne wybrzuszone kształty, które były dla niego tak znajome jak kształty słów - część umeblowania jego umysłu.Przez kilka sekund siedział w osłupiałym milczeniu, a obrazy gnały tam i z powrotem po jego umyśle, usiłując znaleźć miejsce, w którym mogłyby osiąść i nabrać sensu.Część jego mózgu mówiła mu, że doskonale wie, na co patrzy i co przedstawiają kształty, podczas gdy pozostała część całkiem rozsądnie odmawiała zaakceptowania tego pomysłu i zrzekała się odpowiedzialności za jakiekolwiek dalsze myślenie w tym kierunku.Błysk pojawił się znowu i tym razem nie mogło być wątpliwości.- Ziemia.- wyszeptał Artur.- Cóż, dokładnie mówiąc, Ziemia Numer Dwa skorygował pogodnie Slartibartfost.- Wykonujemy kopię naszych oryginalnych projektów.Zapadła cisza.- Czy chcesz powiedzieć - rzekł Artur wolno i z opanowaniem - że to wy pierwotnie.zrobiliście Ziemię?- Oczywiście - potwierdził Slartibartfost.- Czy byłeś kiedykolwiek w miejscu.wydaje mi się, że nazywało się Norwegia?- Nie - odpowiedział Artur.- Nie, nie byłem.- Szkoda - odrzekł Slartibartfost.- Ja to zrobiłem.Zostało nagrodzone.Wiesz, ślicznie sfalowane brzegi.Byłem naprawdę zmartwiony, kiedy usłyszałem o jej zniszczeniu.- T y byłeś zmartwiony!- Tak.Pięć minut później i nie miałoby to już tak wielkiego znaczenia.To był naprawdę szokujący pech.- Co? - spytał Artur.- Myszy były wściekłe.- Myszy były wściekłe?!- Tak - potwierdził łagodnie stary człowiek.- Tak, i pewnie tak samo psy i koty, i dziobaki brunatne, ale.- Ale widzisz, one zapłaciły za to, prawda?- Posłuchaj - odezwał się zdecydowanie Artur.- Czy zaoszczędziłoby ci to dużo czasu, gdybym poddał się i zwariował od razu?Przez chwilę w mknącym pojeździe panowało dość niezręczne milczenie, a potem stary człowiek zaczął cierpliwie wyjaśniać:- Ziemianinie, planeta, na której mieszkałeś, była zamówiona, opłacona i kierowana przez myszy.Uległa zniszczeniu na pięć minut przed osiągnięciem celu, dla którego ją zbudowano, i dlatego musimy zbudować jeszcze jedną.Tylko jedno słowo dotarło do świadomości Artura.- Myszy? - jęknął.- Dokładnie, Ziemianinie.- Przepraszam, ale czy na pewno mówimy o małych, futrzanych, zwariowanych na punkcie seru stworzeniach, na których widok kobiety z krzykiem wskakiwały na stoły w komediach z wczesnych lat sześćdziesiątych?Slartibartfost zakaszlał uprzejmie.- Ziemianinie - stwierdził.- Chwilami trudno mi zrozumieć twój sposób wyrażania się.Pamiętaj, że przespałem we wnętrzu tej planety pięć milionów lat i nic nie wiem o tych komediach z wczesnych lat sześćdziesiątych, o których mówisz.Widzisz, te stworzenia, które nazywam myszami, nie są dokładnie takie, jakie ci się wydają.Są jedynie projekcją w nasz wymiar ogromnych, hiperinteligentnych, wielowymiarowych istot.Całe to zamieszanie z serem i piszczeniem to tylko zasłona dymna.- Stary człowiek przerwał i podjął znów po chwili ze współczującym wyrazem twarzy:- Obawiam się, że robiły na was eksperymenty.Artur myślał o tym przez sekundę i jego twarz rozjaśniła się.- Nie, nie - powiedział.- Teraz już widzę źródło nieporozumienia.Nie, widzisz, chodzi o to, że to my robiliśmy na nich eksperymenty.Były często używane w badaniach behawiorystów, Pawłowa i tym podobnych.Naukowcy przeprowadzali na nich różne testy, myszy uczyły się włączać dzwonki, biegać po labiryntach i inne takie rzeczy i w ten sposób badano całą istotę procesu uczenia się.Z obserwacji ich zachowania mogliśmy dowiedzieć się mnóstwa rzeczy o naszym własnym.Głos Artura ucichł.- Co za subtelność.- rzekł Slartibartfost.- Naprawdę godna podziwu.- Co? - spytał Artur.- Jak mogłyby lepiej ukryć swoją prawdziwą naturę i pokierować waszym myśleniem? Nagle pobiec w złą drogę w labiryncie, zjeść zły kawałek sera, niespodziewanie paść trupem z powodu przedawkowania preparatu? Jeśli wszystko jest precyzyjnie wykalkulowane, łączny efekt jest olbrzymi.- Zrobił pauzę dla zwiększenia efektu.- Widzisz, Ziemianinie, one są naprawdę wybitnie bystrymi, hiperinteligentnymi, wielowymiarowymi istotami.Twoja planeta i mieszkający na niej ludzie tworzyli matrycę organicznego komputera przeprowadzającego program badawczy trwający dziesięć milionów lat.Pozwól, że opowiem ci całą historię.Nie zajmie to zbyt wiele czasu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]