[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwiergot budzących się w zamglonym lesie ptaków był jak balsam dla uszu Tama.To takie zwyczajnedzwięki, które słyszał każdego ranka za swoim oknem.Na chwilę zamknął oczy i słuchał.Niemal mógłusłyszeć, jak dziadek parzy sobie ranną herbatę w kuchni na parterze.- Już niedługo świt - powiedział Cynddl i westchnął.-Czy Hafydd odważy się zaatakować teraz, kiedySianon i Sainth mogą stawić mu czoło? - zapytał Tam.- Alaan jest niezdrów - przypomniał Cynddl - i będzie słaby jeszcze przez wiele dni, nawet jeśli Elisezdołała zabrać go sprzed wrót Krainy Zmierci.Pozostałych ludzi nie znam.-Zwrócił się do księcia Michaela.- Kim oni są, wasza miłość?- Wiem niewiele więcej niż wy.Spotkaliśmy Orlema i Rabala w Cichych Wodach, kiedy uciekliśmy zAlaanem.On rozpoznał ich - a raczej jednego z nich.Orłem twierdzi, że niegdyś służył Al.Sainthowi.Kilkatygodni temu uważałbym to za absurdalne, ale od tamtej pory widziałem zbyt wiele dziwnych rzeczy.Podążyliśmy za nimi tutaj, gdzie znalazły nas cienie, a potem wy przypłynęliście z Sianon.Nie wiem, czyporadzilibyśmy sobie bez waszej pomocy.- Orłem oddałby życie za Alaana - powiedziała Elise.Odwrócili się i zobaczyli, że nadchodzi, blada izmęczona tak samo, jak oni wszyscy.- Jednak stoczyliście wspaniałą walkę, mogącą równać się z bitwamisławionymi w pieśniach i sagach.- Rozumiem, że Alaanowi nic już nie grozi? - rzekł Cynddl.- Jego rany zbyt długo się jątrzyły, a ja jeszcze nie jestem w stanie go uleczyć.Możemy zrobić tylko jedno,a mianowicie zanieść go nad rzekę Wyrr.Mogą go uzdrowić tylko te wody, w których śpi jego ojciec, a i to niejest teraz pewne.Tam uświadomił sobie, że żaden z nich nawet nie próbował podnieść się na powitanie dziewczyny.Wszyscy byli zbyt wyczerpani, żeby zważać na dobre maniery.Elise jednak nie usiadła.Zaciskała dłoń narękojeści tkwiącego w pochwie miecza i spoglądała na zalany las, w którym powoli wstawał świt.- Jak zaniesiemy Alaana nad rzekę Wyrr, jeśli jest zbyt chory, żeby nas poprowadzić? - zapytał Tam.- Nie wiem, Tamie.Zobaczymy, jak Alaan poczuje się za kilka godzin.Jeśli jego stan znowu się pogorszy,znajdziemy się w ogromnym niebezpieczeństwie.Nie zdołamy się stąd wydostać.Tam był tak zmęczony, że słysząc to, o mało się nie rozpłakał.- Myślę, że powinniśmy wystawić warty - rzekł książę.- Ha-fydd z pewnością jest niedaleko.- Jest blisko, ale dziś się nie pokaże.- Spojrzała na siedzących na ziemi mężczyzn i uśmiechnęła sięsmutno.- Czeka, aż uzdrowię Alaana, żeby pójść za nami, kiedy opuścimy Ciche Wody.Myślę, Michaelu, żenie uciekłbyś mu tak łatwo, gdyby Hafydd ci na to nie pozwolił.- Przecież Beldor zabił dwóch jego gwardzistów.Nawet ja się tego nie spodziewałem sądziłem, że okażesię sprzymierzeńcem Hafydda, kiedy ja i Samul wykradniemy Alaana.- Jestem pewna, że Hafydd zgodził się na waszą ucieczkę.Poświęcił nawet dwóch swoich ludzi.Caibrepoświęcał całe armie, jeśli tak było mu wygodnie.Jeśli Hafydd nie pojawi się do południa, będzie todowodziło, że mam rację.Elise usiadła przy nich.- Czy możemy go pokonać? - zapytał Cynddl.- Jest nas teraz więcej i możemy liczyć na pomoc Orlema ijego towarzysza.Elise pokręciła głową.Była tak smutna, że Tam zapragnął wziąć ją w ramiona.- Musiałabym być o wiele silniejsza.Hafydd.on dawno temu zawarł pakt z Caibrem.Odzyskał wszystkiewspomnieniai potrafi wykorzystać swoją moc.Bez trudu może sprostać nam wszystkim.- Zwiesiła głowę.- Ustalmy,kto stanie na warcie, żeby pozostali mogli odpocząć.Musimy nabrać sił.-1 co teraz poczniemy? - zapytał Tam, obawiając się, że w jego głosie słychać łęk.- Bez Alaana jesteśmytu uwięzieni.Uwięzieni do końca życia.Elise podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy.- Jeśli Alaanumrze, Sainth znów stanie się nagarem i wróci do wody.Gdy to nastąpi, Hafydd zrobi wszystko, co w jegomocy, żeby zabić mnie - i was.Nie pozostawi przy życiu nikogo, kto mógłby mu zagrażać.50- Spotkali się - oznajmił A'brgail.Trzymał nad wodą zawieszony na sznurku sztylet.Nóż kołysał się powoli i wyraznie nieruchomiał w tymsamym miejscu.- Alaan i Hafydd? - zapytał Toren.- Nie.Hafydd wciąż się ukrywa.To może być tylko Sianon.Sztylet wyraznie na to wskazuje.Wszyscy onisą w Cichych Wodach.Wszystkie dzieci Wyrra.- Sianon jest wrogiem Hafydda?A'brgail spojrzał na sztylet, gładząc dłonią brodę.- Właściwie Caibre'a.*Toren przestąpił z nogi na nogę.Stopy miał pomarszczone i poobijane po wielu godzinach brodzenia wwodzie.Był zmęczony i obolały, a ponadto zaniepokojony rewelacjami A'brgaila.Nie pojmował tegowszystkiego i miał wrażenie, że nie panuje nad sytuacją.- Co tu się dzieje, Gilbercie? Twoim zdaniem ci czarnoksiężnicy znalezli sobie nosicieli, dzięki którymożyli, i teraz wszyscyznalezli się tutaj.To nie może być przypadkowe.Co oni chcą tu zdziałać?A'brgail chwycił sztylet i głęboko się zamyślił.Po chwili odparł:- Sam chciałbym to wiedzieć, lordzie Torenie.Mój przyrodni brat przybył tu pierwszy, a za nim Sianon iHafydd oraz twoi kuzyni.Alaan zamierza pokonać Hafydda i posłać go do krainy Zmierci.Nie tylko jego, alei Caibre'a.Sianon była wrogiem Ca-ibre'a, choć była nie mniej okrutna i bezlitosna.Kochała Saintha.Tylkojego.Teraz oboje mogą sprzymierzyć się przeciwko Ha-fyddowi, chociaż nie wiem, co zrobią potem.Mogęcię tylko zapewnić, że wszystkie dzieci Wyrra są dla nas zagrożeniem.A'brgail odwiązał sznur i wepchnął sztylet do pochwy.- A ja będę musiał podjąć kilka trudnych decyzji.Zawierając pakt z Sainthem, mój przyrodni brat Alaanzłamał złożone ślubowanie.Powinienem dopilnować, żeby zapłacił za to najwyższą cenę.Nie mam jednakpojęcia, jak bez niego moglibyśmy pokonać Hafydda.- Spojrzał na Torena.- Nie mam dostatecznej wiedzy,żebym zdołał zrobić to sam.- Czy Alaan był członkiem zakonu? - spytał Toren.A'brgail przecząco pokręcił głową.- Zatem złamał twoje śluby, Gilbercie, a nie złożone przez siebie.- Złamał prawa naszego zakonu, wykradając smeagh i zawierając pakt z Sainthem.- Ale jest ci teraz potrzebny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]