[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale po chwili odzyskała zimną krew.Zaprowadziła godo dolnego saloniku i zaanonsowała jego przybyciekamerdynerowi.Pozostawiony sam sobie, Simon przechadzał się po gustownieurządzonym pokoju; zauważył dyskretne symbole, co wywołałojego uśmiech.Choć kremowo-złota kolorystyka wystroju była iściekrólewska, wnikliwe oko wyłapało szczegóły świadczące o zmysło-wości właścicielki domu.Półnagie nimfy i satyry tańczyły nasztukaterii i hasały u podstaw lamp, a miniaturowe greckie posągimiały pewne dodatkowe elementy, które przyprawiłyby niejednądamę o pąs. Panie Quinn.Jak dobrze, że jest pan ubrany stosownie dookazji.222/272Odwrócił się na pięcie i ujrzał uroczą wicehrabinę wchodzącądumnym krokiem do pokoju.Jej strój był mniej oficjalny, niż gdyprzyszła do jego domu.Miała na sobie suknię z delikatnegomuślinu o kwiatowym wzorze.Wyglądała na niewiele starszą od jejcórek.Za nią stała równie urocza brunetka, która obdarzyła go takszczerym uśmiechem, że od razu pojął, dlaczego cieszyła się takimwzięciem.Pokłonił się im nisko.Wicehrabina szybko, acz uprzejmie, przedstawiła ich sobie, poczym gestem pokazała, by usiedli. W zupełności wystarczyłaby wiadomość stwierdziła chłodno. By poinformować panią, że Lysette jest cała i zdrowa? zapy-tał drwiąco. Nawet ja, chociaż nie jestem tak znakomitegopochodzenia, mam więcej taktu.Wyprostowała się i spojrzała na siedzącą obok niej brunetkę.Taujęła ją za dłoń. Czego pan chce, panie Quinn? zapytała wicehrabina. Niejestem w nastroju do prowadzenia z panem gierek.Simon przekonany, że wymaga tego sytuacja, darował sobie kon-wenanse i powiedział: Mówi, że nie pamięta niczego do dwóch lat wstecz.To dlategonie skontaktowała się dotąd z wami. Jakże to wygodne powiedziała z kpiną w głosie. Nie da siępomylić szczegółów, jeśli nic się nie pamięta.Kiedy ją pan do nasprzyprowadzi? Jestem pewna, że z radością spotka się z namii naszym majątkiem. Nie zaaranżuję waszego spotkania, dopóki nie będę miałpewności, że jest to bezpieczne. Rozumiem.Ile to bezpieczeństwo będzie mnie kosztować?Simon uśmiechnął się na myśl, jak wicehrabina będzie z nimrozmawiać, kiedy już będzie świadoma, ile mu zawdzięcza. Czy wiedziała pani o istnieniu człowieka o nazwisku L Esprit,gdy była pani w związku z markizem Saint-Martin?Zbladła.223/272 Rozumiem powiedział. Czy kontaktował się z paniąostatnio? Co to pana obchodzi? Dziwię się, że i pani, i hrabia Desjardins tak chronicie człow-ieka, który zatruwa wam życie. O niektórych sprawach, szczególnie tych prywatnych i boles-nych, trudno jest mówić z kimś, kogo nie znamy i komu nie ufamy. Ja mu ufam.Głos Lynette spłynął na niego niczym światło słońca przynosząceból w sercu.Wstał i spojrzał na nią.Westchnął ciężko.Oczy miałapodkrążone, a usta spuchnięte od jego pocałunków.Nigdy nie wy-glądała piękniej niż teraz.Ukłonił się. Mademoiselle Baillon, jest pani olśniewająca. Panie Quinn odparła gardłowym, niskim głosem, przynoszącwspomnienie jej jęków w jego łożu. Bardzo panu do twarzyw tym przebraniu. Lynette. złajała ją wicehrabina. Wracaj do siebie. Nie odparła i zajęła fotel, kładąc ręce na zdobionychoparciach. Zostanę.Pan Quinn jest tu tylko przez wzgląd namnie.Simon uśmiechnął się i również usiadł. Nie życzę sobie.Solange ścisnęła dłoń przyjaciółki i wicehrabina zamilkła. Desjardins otrzymywał rozkazy od L Esprita przez minionychdziesięć lat ciągnął Simon. Nie wyobrażam sobie, by ktoś robił to lepiej od niego stwier-dziła wicehrabina. Myślę, że może mieć on coś wspólnego ze zniknięciem państ-wa córki, ale nie jestem pewny, czy za tajemniczym pseudonimemL Esprit ukrywa się ten sam człowiek, który dręczył paniądwadzieścia lat temu.Solange nachyliła się w jego kierunku.224/272 Dlaczego, panie Quinn?Wyjaśnił im różnice dzielące dwa sposoby komunikowania się. Nie rozumiem, dlaczego ktoś miałby uciekać się do takiegopodstępu powiedziała wicehrabina lub dlaczego ktoś miałbyinteresować się zniknięciem Lysette. Czy to na pewno ona? zapytała z nadzieją w głosie Lynette. Tak odparł Simon miękko. Ale nie jest tą samą osobą,którą znałaś.Nie pamięta niczego poza dwoma ostatnimi latamii jest dziś zupełnie inną kobietą. Nie dbam o to stwierdziła z mocą Lynette. Możliwe, że zmienisz zdanie, gdy się z nią spotkasz ostrzegłSimon, ale jego spojrzenie wyrażało zapewnienie o jego wsparciu.Skinęła dłonią i spojrzała na niego z takim uwielbieniem, że z tru-dem usiedział w miejscu. Myślę zwrócił się ponownie do wicehrabiny że ktoś, ktokiedyś jako L Esprit pałał chęcią zemsty na Saint-Martinie, dziśjest kimś spragnionym mścić się za niego.Wicehrabina ściągnęła brwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]