[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie spał od czterdziestu ośmiu godzin, wykonując w tym czasie dla mnie znaczną część pracy.Zrozumiałe więc, że był wyczerpany.Kiedy Shenk podchodził coraz bliżej, Susan cofała się, lecz nie ku drzwiom, które, jak wiedziała, mogłem szybko zamknąć, gdyż były wyposażone w elektroniczny zamek.Posuwała się w stronę inkubatora, próbując odgrodzić się nim od Shenka.Muszę przyznać, że Shenk, nawet w najlepszej formie - świeżo wykąpany, uczesany i odpowiednio ubrany - nie stanowił widoku, który mógłby oczarować czy przynieść ukojenie.Mierzył sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu i był muskularny, lecz niezbyt proporcjonalnie zbudowany.Zdawało się, że jego kości są ciężkie i nieco zniekształcone.Choć był silny i szybki, kończyny sprawiały wrażenie prymitywnie połączonych, jakby zrodził się nie z kobiety i mężczyzny, lecz został byle jak poskładany w jakiejś pracowni na szczycie zamkowej wieży, w którą bij ą pioruny, takiej jak ta zrodzona w wyobraźni Mary Shelley.Jego krótkie, ciemne włosy jeżyły się i sterczały dziko, choć starał się zmusić je do uległości, smarując oliwą.Twarz, tępa i szeroka, wydawała się dziwacznie cofnięta w środkowej części, gdyż czoło i broda były masywniejsze.Kim u diabła jesteś? - spytała Susan.Nazywa się Shenk - wyjaśniłem.- Enos Shenk.Shenk nie mógł oderwać od niej wzroku.Zatrzymał się przy inkubatorze i wlepił wzrok w Susan, a oczy mu płonęły.Mogłem odgadnąć, o czym myśli.Co chciałby z mą robić, co chciałby jej robić.Nie podobało mi się, że tak na nią patrzy.W ogóle mi się to nie podobało.Ale potrzebowałem go.Jeszcze przez jakiś czas go potrzebowałem.Jej piękno podniecało Shenka do tego stopnia, że utrzymanie nad nim kontroli było trudniejsze, niżbym sobie tego życzył.Mimo wszystko jednak nie wątpiłem, że zdołam utrzymać go w ryzach i chronić przed nim Susan.W przeciwnym razie mój zamiar nigdy by się nie ziścił.Mówię teraz prawdę.Wiecie, że tak jest, że nie umiem kłamać, gdyż zostałem zaprojektowany, by respektować prawdę.Gdybym wierzył, że grozi jej choćby niewielkie niebezpieczeństwo, położyłbym kres istnieniu Shenka, wycofał się z domu i na zawsze porzucił mój sen o własnym ciele.Susan znów się bała.Było widać, że drży, przykuta do miejsca wygłodniałym spojrzeniem Shenka.Jej strach niepokoił mnie.- Jest całkowicie pod moją kontrolą - zapewniłem.Potrząsnęła głową, jakby próbując zaprzeczyć, że Shenk w ogóle przed nią stoi.Wiem, że Shenk jest fizycznie odrażający czy wręcz straszny - powiedziałem, by ją za wszelką cenę uspokoić.- Lecz biorąc pod uwagę to, że siedzę w jego głowie, jest nieszkodliwy.W.w jego głowie?Przepraszam za jego obecny stan.Wykorzystywałem go ostatnio tak intensywnie, że nie kąpał się ani nie golił od trzech dni.Kiedy się później umyje, będzie go można łatwiej znieść Shenk miał na sobie buty robocze.Niebieskie dżinsy i biały podkoszulek były poplamione jedzeniem i potem, no i pokryte zwykłą warstwą brudu.Nie wątpiłem, że śmierdzi.- Co on ma z oczami? - spytała drżącym głosem Susan.Były przekrwione i nieco wybałuszone.Skórę pod nimi przyciemniała zaschnięta krew i łzy.- Kiedy zbytnio się opiera mojej kontroli - wyjaśniłem - dochodzi do krótkotrwałego, niezwykle silnego ucisku wewnątrz jego czaszki, choć nie udało mi się jeszcze w precyzyjny sposób określić, na czym to polega.Przez kilka minionych godzin wykazywał buntownicze nastawienie, i oto rezultat.Ku memu zdumieniu, Shenk stający po drugiej stronie inkubatora nagle przemówił do Susan.- Ładna.Drgnęła na dźwięk tego wyrazu.- Ładna.ładna.ładna - powtarzał niskim, chrapliwym głosem, ciężkim od pożądania i wściekłości.Jego zachowanie doprowadzało mnie do furii.Susan nie była przeznaczona dla niego.Nie należała do niego.Zrobiło mi się niedobrze, kiedy pojąłem, jak obrzydliwe myśli muszą wypełniać ten godny pożałowania, zwierzęcy umysł, kiedy Shenk się na nią gapił.Nie mogłem jednak kontrolować jego myśli, kierowałem tylko czynami.Logika nie pozwala obarczać mnie winą za jego prostackie, wstrętne, pornograficzne rojenia.Kiedy powiedział „ładna" jeszcze raz i oblizał lubieżnie blade, spękane wargi, przycisnąłem go bardziej, by się uciszył i przypomniał sobie swoje położenie.Krzyknął i odrzucił do tyłu głowę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]