[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proszę mi wytłumaczyć, co usprawiedliwia pobytpanów tutaj.Mojej firmy nie będzie stać na zapłacenie honorariów,których zapewne zażądacie, jeżeli nic na tym nie zyska.Do niczego niedoszliście i nie wygląda na to, żebyście do czegoś doszli.Prowadzicieśledztwo w sprawie sabotażu przemysłowego, a ściślej, w sprawieprzerwania produkcji ropy.Moim zdaniem jest zasadnicza różnicapomiędzy rozlaniem się ropy a rozlewem krwi.Można stąd jedyniewysnuć wniosek, że sprawa ta przekracza kompetencje panów i że niepanujecie nad wypadkami.A ponadto, że dochodzenie powinno byćpowierzone tym, którzy są fachowcami od spraw kryminalnych: FBIi alaskańskiej policji stanowej.- Bardzo chcielibyśmy wiedzieć, co oni takiego odkryli.A może niejest pan upoważniony, żeby nam to zdradzić?Black zacisnął wargi jeszcze mocniej.- Mogę coś powiedzieć, szefie? - spytał Mackenzie.- Oczywiście, Donald.- Panie Black, pańskie zachowanie dziwnie przypomina postawę,jaką przyjął pan przy naszym pierwszym spotkaniu.Czy może nas panzmusić do wyjazdu?- Tak.- Na stałe?- Nie.- Dlaczego?- Panowie dobrze wiedzą, dlaczego.Dyrekcja w Londynie przyślepanów z powrotem.- Prawdopodobnie wraz z warunkiem, że jeżeli sytuacja się po-wtórzy, to tym razem wyjedzie dyrektor rurociągu?- Tego nie wiem.- Ale ja wiem.Czyżby nie wiedział pan, że pan Brady jest osobistymprzyjacielem prezesa pańskiej firmy?Z tego, jak Black dotknął kołnierzyka, było oczywiste, że jest to dlaniego nowina.Z tego, jak Jim Brady doświadczył nagłych trudnościw przełknięciu daiquiri, było oczywiste, że dla niego również.- Wracając do pana wcześniejszego zachowania, panie Black -- cią-gnął Mackenzie.- Pan Dermott powiedział wtedy, że myśli, że ma pancoś do ukrycia.Pan Brady zwrócił uwagę, że jest pan przesadniedyskretny i ma pan.zaraz.jak to brzmiało?.tajone i niegodnepowody, żeby przeciwstawiać się najlepiej pojętym interesom swojejfirmy.Nasze uzasadnione prośby uznał pan za niedorzeczne.Wreszcie,jak pamiętam, pan Dermott stwierdził, że albo pan zadziera nosa jakodyrektor naczelny rurociągu i jest ponad takie drobne zmartwienia,albo że przemilcza pan coś, o czym nie chce pan, żebyśmy wiedzieli.Mogło się wydawać, że Black zbladł cokolwiek, ale przyczyną tejbladości mógł równie dobrze być gniew.Sięgnął do klamki.-To szczyt wszystkiego! Nie pozwolę, żeby mnie znieważano- oświadczył.- A ja ;zważam, że to niegrzecznie komuś przerywać - powiedziałtonem wymówki Mackenzie, kiedy Black pchnięciem otworzył drzwi.Oczy dyrektora naczelnego harmonizowały z mroźną pogodą za okmami.- O co panu chodzi? - spytał.- Tylko o to, że chciałbym dokończyć to, o czym mówiłem.Black spojrzał na zegarek.- Proszę się streszczać - powiedział.- Wiem, że jest pan niezwykle zajęty, panie Black.- Na bladychpoliczkach Blacka pojawiły się dwie małe różowe plamki, bo ton głosuMackenziego nie pozostawiał najmniejszej wątpliwości, że nie wierzy,żeby Black miał w ogóle cokolwiek do roboty.- Więc będę sięstreszczał.Intryguje mnie pańska bezkompromisowość.Dał nam pan ażnadto jasno do zrozumienia, że z radością się nas pan pozbędzie.Jaksam pan jednak przyznał, bardzo szybko byśmy wrócili, może nawet zaparę dni.Wniosek z tego, że chce pan nas usunąć z drogi, choćby tylkona krótko.Ciekawe, co pan zamierza albo musi zrobić w tak krótkimczasie?- Rozumiem.Nie pozostawiacie mi panowie innego wyboru, jaktylko zameldować w zarządzie mojej firmy w Londynie o waszej skan-dalicznej nieudolności i bezczelności.- Wyjście miał niezłe - powiedział Dermott, kiedy za Blackiemzamknęły się drzwi.- Oczywiście nie zrobi tego, kiedy będzie miałczas przemyśleć osobiste stosunki pana Brady_ego ze swoim prezesem.- Spojrzał na Brady_ego.- Nie wiedziałem, że.122 123- Ja również - przerwał mu Brady, wyraźnie ubawiony.Uderzyłtłustą pięścią w pulchną dłoń.- Powiedz mi, Donald, ile z tego, comówiłeś, było serio?- Kto wie? W każdym razie nie ja.Po prostu nie lubię tego typa.- Nie jest to chyba podstawa do obiektywnych ocen - powiedziałDermott.- Ale wspaniale go zniszczyłeś, Donald.Są chwile, kiedyczłowiek przechodzi samego siebie.- Urwał i spojrzał na Brady_ego.- Pamiętasz ostatnią potyczkę z naszym przyjacielem? Powiedziałeś, żeszkoda, że zachowuje się tak podejrzanie, bo inaczej byłby wymarzo-nym podejrzanym.Może jesteśmy za chytrzy.Trudno go o cokolwiekpodejrzewać.A może, co gorsza, on nas przechytrza.Z pewnością byśto zauważył.Brady ego opuściła wesołość.- Znów gmatwasz sprawę - powiedział.- George, ile razy mam cipowtarzać, że nie zniosę tego przeklętego gmatwania.Naczelny dyrek-tor rurociągu! Rany boskie, ktoś przecież musi być poza podejrzeniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]