[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedział, że jeżeli ktokolwiek zechce go zabić,zaatakuje za dnia.W każdym razie on sam, planując podobny atak, wybrałby chwilę, gdyprzeciwnik jest najsłabszy.Istniały oczywiście podziemne tunele.Każda siedziba wielkiego rodu posiadała takiezabezpieczenia, ale tam, gdzie wampir się teraz udawał, nie prowadziło z jego rezydencjiżadne przejście.W domu sukubów gościł po raz ostatni jeszcze przed wielkim rozejmem, w czasach, gdykrótkotrwałe sojusze jednoczyły jednych wrogów przeciwko innym.Sukuby  równieprzebiegłe i bezwzględne, co wampiry  uważał zarówno za naturalnych sprzymierzeńców, jaki najgrozniejszych przeciwników.Oficjalnie Redlum już od setek lat nie było miastem drapieżników, gotowych wykorzystaćkażdą okazję do zdziesiątkowania konkurencyjnego stada.Edevaldis zaś mógł mieć tylkonadzieję, że Minemilia jest dostatecznie mocno przywiązana do tej wersji.Wampir pewnym krokiem przemierzył puste ulice i bez wahania podszedł do właściwychdrzwi.Otworzyły się, gdy tylko uniósł dłoń, by zapukać.Niewątpliwie się go spodziewano.Nie wszedłby przecież do środka, gdyby nie zapowiedział wizyty z odpowiednimwyprzedzeniem.Sukub o atramentowych skrzydłach i takich samych oczach poprowadził go długim, wąskimkorytarzem.Dotarli do niewielkiej izby, w której znajdowały się trzy ciągi schodów, a oprócztego dookoła zmieściło się kilkoro drzwi.Dziewczyna otworzyła jedne z nich i poprowadziławampira podłużnym korytarzem do identycznego rozgałęzienia.Tym razem zaczęli się wspinać po schodach.Kobieta szła przed nim, a jej skrzydłaporuszały się rytmicznie.Sukuby nie potrafiły latać, ale chętnie używały tego atrybutu wwalce.Przewodniczka mogła jednym rozpostarciem skrzydeł zrzucić nieprzygotowanegoprzeciwnika ze schodów.Wchodząc na piętro, dziewczyna wsparła dłoń na balustradzie.Jej palce zdobiły duże złotepierścienie wysadzane diamentami, co było powszechnym zwyczajem wśród sukubów.Ludziebrali to zapewne za przejaw próżności tych pięknych istotek i nawet nie podejrzewali, żeozdoby wykonane są z pozłacanej stali, by można było ich używać jako poręcznego kastetu. Gdzieś już się spotkaliśmy, prawda?  zagadnął wampir. Szli kolejnym korytarzem, który po kilku rozgałęzieniach zaprowadził ich do następnychschodów. W bitwie z nimfami  odparła natychmiast.Dobrze, że nie w walce przeciw sobie  pomyślał Edevaldis.Tamta bitwa była ich ostatnim,wyjątkowo udanym, sojuszem.Mówiono, że nimfy nigdy nie odbudowały dawnej potęgi, alenie dało się tego sprawdzić, bo nikogo nie wpuszczały na swoje terytorium. To były straszne czasy  powiedział z uśmiechem. Jakie to szczęście, że już minęły  dodała z drwiną w głosie.Wreszcie zatrzymała się przed jednymi z blizniaczo podobnych drzwi i zapukała cichutko. Wejdzcie. Usłyszeli łagodny głos.Wampir spodziewał się różowego tiulu i ciepłego światła świec.Wprowadzono go jednakdo pokoju, którego nie zaaranżowano na potrzeby sukubiego interesu.Wystrój emanowałchłodem jak skuta lodem jaskinia: duże łoże zwieńczone szarym baldachimem, nieliczne meblei szklana rzezba naturalnych rozmiarów, przedstawiająca sukuba splecionego w miłosnymuścisku z młodzieńcem o ludzkich rysach twarzy.Minemilia odznaczała się na tym tle jak róża na śniegu.Siedziała bokiem na szezlongu, tak,by czerwone skrzydła mogły swobodnie opadać za nią.Miała na sobie prostą czerwonąsuknię, a ciemne włosy upięła w gładki kok.Nie wstała, żeby powitać Edevaldisa.On natomiast musiał dwornie się ukłonić, boznajdował się na jej terenie.Usiadł naprzeciw głowy rodu.Jego przewodniczka napełniłakielich Minemilii winem o korzennym aromacie, a potem odkorkowała drugą butelkę i nalaławampirowi z pozoru podobny napój.Po zapachu poznawał jednak, że dostosowano się donietypowego gustu gościa. Mam nadzieję, że rocznik będzie ci odpowiadał  powiedziała Minemilia tonemgrzecznościowej pogawędki.Jednocześnie skinęła głową, a dziewczyna o atramentowych skrzydłach wyszła z pokoju. Niezwykła rzezba  powiedział Edevaldis, podtrzymując niezobowiązującą konwersację. Wygląda, jakby kobieta omdlewała z rozkoszy w ramionach człowieka. Och, przypatrz się jej dłoniom.Wampir spojrzał jeszcze raz.Jedna ręka sukuba spoczywała płasko na piersi mężczyzny,podczas gdy druga oplatała jego szyję, jakby kobieta chciała przyciągnąć kochanka bliżejsiebie.W rzeczywistości smukłe palce zaciskały się na jego krtani, a rozchylone usta iprzymknięte powieki młodzieńca mogły równie dobrze być obrazem rozkoszy, jak agonii.Edevaldis sięgnął po kielich. Bardzo dobry rocznik  powiedział z lekkim uśmiechem. Jakiż to poważny interes sprawił, że samotnie wszedłeś do mego domu?  spytała, kończąctym samym grę wstępną. A jak poważny musiałby mnie sprowadzać, byś pozwoliła mi wejść w towarzystwieinnych wampirów?Zignorowała tę uwagę.Czerwone skrzydła zaczęły się powoli poruszać.Edevaldisobserwował sukuby dostatecznie długo, by wiedzieć, że rytm ruchu i jego tempo będą się zmieniały co kilka minut.Wiele osób wierzyło, że piękne kusicielki robią to nieświadomie lubteż że skrzydła odzwierciedlają ich emocje, lecz wampir nie miał złudzeń: w ten sposóbdekoncentrowały rozmówcę. Jesteś jednym z niewielu mężczyzn, którzy wciąż potrafią mnie zaciekawić  powiedziała. Zauważyłam, że okazujesz wiele życzliwości naszemu młodziutkiemu karczmarzowi, aznamy się zbyt długo, bym podejrzewała cię o szlachetne pobudki. Jesteś jedną z niewielu osób, które wciąż potrafią mnie rozgryzć  odparł. Istotnie,przyszedłem porozmawiać o Słodkim, a właściwie to o związanej z nim przepowiedni. Chcesz zapobiec zniszczeniu Redlum? Chcę się na nie przygotować.Skrzydła zaczęły poruszać się jeszcze wolniej niż dotychczas.Wampir zawiesił głos, alejego rozmówczyni milczała, więc kontynuował rozpoczęty wątek. Po pierwsze, przepowiednia potwierdza nasze przypuszczenia odnośnie magów.Karczmęchronią dostatecznie potężne czary, by tutejsi profesorowie musieli połączyć siły, żeby obrócićją w gruzy.Po drugie, jasnowidz nie dałby rady zobaczyć odległej przyszłości, skoro i takledwie wyszedł z tego żywy.Myślę, że zaatakują za mniej niż dwadzieścia lat.Zaś po trzecie,karczma zostanie zniszczona jako pierwsza, a to bardzo konkretny sygnał do ucieczki.Minemilia milczała przez chwilę.Złożyła skrzydła, które zaczęły wykonywać krótkie iszybkie ruchy. Jeśli wiemy, że za wszystkim stoją magowie, to czy nie możemy ich ubiec?  spytała. Cztery szkoły magii nie sprostałyby potędze Redlum, co oznacza, że bardziej powinniśmysię obawiać armii, która przybędzie z zewnątrz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl