[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za to szeryf Sam Tuttle o małonie zemdlał - upadł na jakiś kamień, nie będąc w stanie się podnieść.To byłoniemożliwe.Wszyscy tam byli.Zciśnięci jeden obok drugiego, wszyscy albo prawie wszys-cy zaginieni w ciągu tych dwóch lat.Trzymali się razem we wspaniałejsolidarności, ich ręce i nogi się splatały, z czasem każdy z nich znalazł sobiedogodną pozycję, teraz zaś tworzyli nieprawdopodobne kłębowisko.Drzwiotworzyły się na ich pusty wzrok: niemal wszyscy wpatrywali się w to słabeświatło, które ich zalało, światło niemal mityczne w tym zapomnianym miejscu.%7ładen z nich nie zmrużył oczu ani nie odwrócił głowy, żeby osłonić się przedoślepiającym blaskiem.Ten przerdzewiały wagon zamieszkiwało sześćdziesiąt szkieletów.Białe kościsplatały się ze sobą, tworząc zadziwiający śmiertelny labirynt.Labirynt kości.Wejście znajdowało się u ich stóp, wyjście zaś.Było ich ponad sześćdziesiąt, akażde prowadziło do dawnego życia.Podjęcie gry oznaczało odnalezienie ichwszystkich.Martwe czaszki przypomina-ły pułapki.Tkwiące wśród szczęk mostki i korony czepiały się rozpaczliwieświatła latarek niczym strzępów życia.Klatki piersiowe wyglądały jak kraty,kręgi zaś jak mosty.Nad tą nekropolią unosił się kwaśny odór okrucieństwa izbyt wielka samotność w obliczu śmierci.Posiłki nadciągnęły dopiero po dwóch godzinach, dlatego trójka policjantówczekała w nieskończoność u wejścia do tunelu.Przyglądali się, jak tory znikającałkowicie pod śniegiem, a z nimi most, zamieniając się w następną zjawę.Mu-sieli pokazać nowo przybyłym, gdzie mają stawiać stopy, aby się niepoprzewracali.Kiedy technicy podłączyli reflektory do przenośnego agregatuprądotwórczego, na zewnątrz było już zupełnie ciemno.Wagon zajaśniał wolśniewającym pyle.Aby podnieść temperaturę, ustawiono grzejnik na gaz, przy którym wszyscyprzystawali, chcąc raczej ogrzać dusze niż dłonie.Na zewnątrz ciągle padał śnieg, wkrótce więc wszyscy mieli wrażenie, żeznajdują się w jakiejś tajnej jaskini za wodospadem.Kierownik zespołutechników, Give Fielding, sam przyznał, że nigdy jeszcze nie widział czegoś po-dobnego.Pół tuzina obecnych tam osób często porównywało zastany widokdo holokaustu, obozu koncentracyjnego czy ofiar Shoah.Clive Fielding wydawał polecenia barytonem, przez cały czas robiąc notatki.Wpewnej chwili podeszła do niego Annabel.- Myśli pan, że uda się z tego coś uzyskać? - zapytała, pokazując wagon i jegoposępny ładunek.W policji zwykło się mawiać, że im świeższe zwłoki, tymszybciej można je zidentyfikować.Tutaj jednak wszystko zdawało się temuprzeczyć.- Podsunęliście mi jakąś koszmarną łamigłówkę.Zapędzimy do robotywszystkich dostępnych antropologów i odon-tologów do zbadania szczęk orazzębów.Zobaczymy.- Co dzięki temu będzie nam pan mógł powiedzieć? - nie ustępowała.Fielding oderwał wzrok od notatek i przyjrzał się jej uważnie.- Zaczniemy od zbadania kolejno wszystkich kości usiłując oddzielić jednociało od drugiego i nie pomieszać ich.W tym celu trzeba będzie ocenić ichogólną budowę, kolor, fluorescencję ultrafioletową i tak dalej.Następnieokreślimy wzrost i ciężar każdego osobnika oraz jego płeć na podstawieoględzin miednicy.- Pochyliwszy się nad swoją walizeczką, wydobył z niej jakąśbroszurkę i pomachał nią przed nosem Annabel.Na okładce dostrzegła tytuł:Ischium-pubis index.- Używamy tego, aby dokładnie określić wyniki.Chcąc ustalić wiek, bada siępunkty kostnienia, powstające aż do dwudziestego piątego roku życiaczłowieka, często jednak wszystkie nasady kości długich są zrośnięte niecowcześniej.Pózniej wzywa się odontologa, który ogląda zęby.Dowie się paninawet tego, czy ludzie ci byli leworęczni czy praworęczni, jeśli zaś chodzi orasę.- Może pan określić rasę?- Dysponując czaszką i dzięki temu, że nasz kraj to etniczna mieszanka,możemy skorzystać z oprogramowania, które pozwala uwzględnić wszystkieparametry.Wie pani, medycyna sądowa może dostarczyć pełnej informacji natemat każdej istoty ludzkiej na podstawie szkieletu.Zastosujemy wszystkiedostępne metody, przebadamy wszystko: osteoporozy, szwy czaszkowe, zęby,a jeśli zachowały się krążki między kręgowe, to przeanalizujemy nawetaminokwasy, żeby określić wiek ciał.Jak pani widzi, czeka nas cała seria badań.Problem tkwi nie w tym, co możemy zrobić, tylko ile czasu to zajmie.To możetrwać bardzo, bardzo długo, szczególnie w tym wypadku - za dużo ciał naraz.To pani pierwsze śledztwo dotyczące szkieletów, prawda?Uznawszy tę uwagę za zarzut ignorancji, Annabel potulnie pokiwała głową icofnęła się o krok.Clive Fielding obda-rzył ją przyjacielskim uśmiechem, który miał dodać jej otuchy, a oznaczał każdy jest dobry w czym innym" albo coś w tym rodzaju.- A teraz, jeśli pani pozwoli, muszę się zająć przygotowaniem dokumentacjifotograficznej.Trzeba sfotografować miejsce zbrodni, biorąc jednak poduwagę liczbę kości, obawiam się, że mamy za mało rolek filmu.Wrzuciwszy broszurkę do walizeczki, Fielding podszedł do jednego ze swoichpomocników.Annabel był czerwona ze złości.Pozwoliła sobie utrzeć nosa nawłasnym terenie - przy procedurze technicznej.Wiele czytała na ten temat,chociaż na kursach w akademii policyjnej traktowano go bardziej skrótowo, bozakres wiedzy był jednak zbyt obszerny.Spostrzegła Jacka Thayera, którytrzymał się nieco na uboczu, szukając na ziemi jakichś śladów.Gdy sięwyprostował i napotkał jej spojrzenie, wzruszył ramionami, zawiedziony, że nicnie znalazł.- Spędzą tutaj całą noc - stwierdził.- Ja poprowadzę śledztwo, ty jedz dodomu odpocząć, a jutro mnie zmienisz.- Jak chcesz.Tuttle za godzinę wraca do Montague, zabiorę się z nim.Po trzech kwadransach Fielding dał Annabel znak, żeby podeszła bliżej.Stał wwejściu do wagonu, nad leżącą tam kością ramienia, miednicą i czaszką.Natwarzy miał maskę Willsona, używaną w celu ochrony przed zakażaniem wy-wołanym przez bakterie gnilne.Zdjął ją jednak stanowczym gestem,najwyrazniej niczego się nie bojąc, po czym podał rękę Annabel, aby pomóc jejwejść.Ona jednak okazała się szybsza i jednym susem znalazła się obok niego.Reflektory lizały plątaninę szkieletów, ale w tym gąszczu kości wszystko, coleżało w głębi lub po bokach, pozostało w ciemności.Annabel oparła siędłonią w rękawiczce o ścianę, żeby zachować równowagę.Odniosła wrażenie,ze powietrze jest tutaj cieplejsze, cięższe.Na szczęście niebyłocharakterystycznego zapachu.Fielding poświecił na gęstwinę kończyn swoją latarką.- Widziała pani czaszki? - zapytał.- Czemu pan pyta?Zachęciwszy ją, żeby uklękła razem z nim, wskazał jej palcem najbliższączaszkę.Przez cały obwód głowy biegła ciemna bruzda.- Ktoś otwierał czaszkę.Annabel zmarszczyła brwi.- Po co?- Nie mam pojęcia.Najbardziej niepokoi mnie jednak to, że na wszystkichczaszkach są takie ślady.Przynajmniej na tych, które można stąd zobaczyć.Tonie wszystko.Wskazał palcem podłogę.- Być może posuwam się za daleko w przypuszczeniach, ale biorąc pod uwagęsposób ułożenia pewnych grup kości, myślę, że niektóre ciała leżą tu od wielumiesięcy albo nawet od kilku lat.Co ciekawe, stwierdziliśmy zupełny brakpoczwarek.- Owadów?- Tak, okryw pozostawionych przez larwy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]