[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze niewiele lat temu sądzono, że ów bieg informacji w całości musi być jednokierunkowy, aż się pokazało, że są wirusy, jak Human Immunodeficiency Yirus (powodujący AIDS), które niosą tylko samą nić rybonukleinową, ale umieją, wtargnąwszy do komórek gospodarza, dokonywać jej odwrotnej transkrypcji, gdyż dysponują po temu specjalnym enzymem — rewertazą (reverse transcriptase).Jednakowoż nadal uznawano za pewnik niemożliwość pełnego odwrócenia przekazów informacyjnych, tak ażeby z już definitywnie wyspecjalizowanych w konkretne tkanki komórek dorosłego organizmu można było,.zawróciwszy” informację ich jąder, uzyskać komórkę tak „wszechmogącą” (plenipotentną), jak normalna komórka rozrodowa, i do tego już zapłodniona (niby jajeczko, w które wniknął uprzednio plemnik).Uznawano ten dogmat o unieczynnieniu całej informacji genomów we wszystkich komórkach ustroju za pewnik.I oto pokazało się, dzięki Anglikom z ich eksperymentem klonowania owcy, że komórki tkanek nierozrodczych mogą zostać „odspecjalizowane”, ażeby odzyskać potencję embriogenetyczną „na nowo”.A przy tym zachodzi ów proces pod nieobecność samego plemnika: jako wyhodowanie kolejnego organizmu z byle tkankowej komórki.Dwadzieścia kilka lat temu pisałem o tym zuchwale w Dziennikach gwiazdowych.Cytuję: „Klonacja — to było pobudzanie do rozwinięcia się w normalny organizm dowolnych komórek, wziętych z żywego ciała — na przykład z nosa, pięty, nabłonka jamy ustnej itp.Jato że działo się to w ogóle bez zapłodnienia, ani chybi działała biotechnika niepokalanego poczęcia, którą też uruchomiono w skali przemysłowej”.TO właśnie teraz rozpoczęło się realnie — poza fantastyką.Ale wtedy pisałem w fikcji dalej: „Embriogenezę można było już także zawracać, przyspieszać czy odchylać tak, żeby płód ludzki obrócił się na przykład w małpi…” Czegoś podobnego nie ma w rzeczywistości, ale wiemy, że powstającą w toku rozwoju płodowego specjalizację tkanek istotnie można odwracać w jej biegu — od dojrzałego ustroju na powrót do komórki—jajeczka.Jest to naturalnie nieporównanie donioślejsze od wyklonowania owcy, a nawet od wyklonowania człowieka, gdyż otwiera to przed nami niewyobrażalny wręcz przestwór „projektującej inżynierii płodowlanej” (jakem ją był ongiś nazwał).Aż taka swoboda jest niebezpieczna, toteż słychać wołania o zakazy.Znając jednak ludzkie dzieje, w moc sprawczą takich zakazów po prostu nie wierzę.Metainformacyjna teoria ewolucji1Od razu zastrzegam się, że będę mówił o sprawach zarówno trudnych, jak obecnie całkowicie nieweryfikowalnych w eksperymencie.Będę mówił o tym, co może się stać dla informatycznego ewolucjonizmu domeną empirycznych sprawdzeń, domeną wszakże tak zaawansowaną kompleksowo, jak najbardziej nowoczesny komputer ma się do najprostszego automatu skończonego, czyli maszyny Turinga.Zresztą prawdę mówiąc, różnice skali zorganizowań uważam nawet za jeszcze większe, a mimo to jakiś ślad analogii zachodzi.2Ażeby chociaż po trosze zwiększyć wyobrażalność tego, o czym chcę mówić, odwołam się do przykładu z dziedziny znanej każdemu, kto chodził do szkoły, mianowicie do geografii.W starym atlasie Romera, który był mi jedną z książek podręcznych w gimnazjum, widniały obok siebie takie same „kawałki” powierzchni Ziemi, zobrazowane jednak w różnej skali.Był to czas, kiedy już wiedziało się, iż Ziemia jest okrągła, ale kiedy się tego nie widziało tak, jak można to ujrzeć teraz na fotografiach, robionych z orbitalnych wehikułów, wzniesionych nad atmosferę w Kosmos.Te same zasadniczo „kawałki” planety, jej kontynentów, ukazywały się raz w małej, raz w większej skali, a raz w największej, bo całoplanetarnej.Oczywiście można też było w atlasie Romera zobaczyć całe półkule Ziemi w różnych projekcjach sfery na płaszczyznę, wraz z zawsze zastanawiającą mnie projekcją walcową Merkatora.Lecz tutaj mogę już przyrównania opuścić.Chciałem po prostu rzec, iż to samo — Ziemię — potrafimy zobaczyć w rozmaitej skali, i to, co stojącemu u podnóży łańcucha gór wydaje się niebotyczne jak Himalaje, z perspektywy kosmicznej jest tylko urzeźbioną drobno „wysypką” skalną ziemskiej skorupy, pobieloną na wierzchołkach śniegiem.3Teraz dopiero mogę wejść w zakreślony nazwą eseju temat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]