[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy mogę zapytać, czego te papiery dotyczyły?- Może pan.I to już cała moja odpowiedź.Nie wiem, a gdybym nawet wiedział, nie mógłbym pana o tym informować.Życzę spokojnej nocy.W każdym razie tego, co z niej zostało.Jeszcze raz przepraszam.Do widzenia, majorze Petersen.- Do widzenia.- Petersen uścisnął wyciągniętą dłoń.- Ukłony dla pułkownika Lunza.- Przekażę.- Cipriano zmarszczył czoło.- Chociaż nie znam go zbyt dobrze.- W takim razie pozdrowienia dla Alessandra.- Nie poprzestanę na pozdrowieniach, majorze.- Odwrócił się do Josipa i ujął jego dłoń: - Wielkie dzięki, signor Pijade.Wiele pan dla nas zrobił.Nie zapomnimy tego.Oczywiście najszybciej doszła do siebie Sarina i to ona przerwała milczenie, jakie zapadło po wyjściu Cipriano i jego ludzi.- "Wielkie dzięki, signor Pijade.Wiele pan dla nas zrobił, signor Pijade: Nie zapomnimy tego; signor Pijade".Josip spojrzał na nią zakłopotany; później zwrócił się do Petersena:- Czy ta młoda dama mówi do mnie?- Myślę, że do wszystkich zebranych.- Nie rozumiem.- Moim zdaniem ona też nie.Ta młoda dama, jak ją nazywasz, wierzy w coś absurdalnego, mianowicie w to, że zawiadomiłeś majora Cipriano - telefonicznie, tak sądzi, - o naszej tu bytności.No, a później całą tę wycieczkę oprowadzałeś po hotelu, w odpowiednich momentach wręczając klucze.- Naturalnie, młoda dama może tym sposobem pragnąć odwrócić naszą uwagę od siebie, gdy tymczasem to ona sama jest wszystkiemu winna.Sarina chciała coś powiedzieć, ale rozwścieczona Marija nie dała jej żadnej szansy - trzy susy i już stała przy nagle zalęknionej dziewczynie.Do białości zaciśnięte pięści i sztywno opuszczone wzdłuż boków ramiona aż nadto wymownie świadczyły o furii, jaka ją ogarnęła.Miała dziki wzrok i nie przestawała zaciskać zębów nawet wtedy, gdy zaczęła mówić.- Masz taką ładną buźkę, kochana - syknęła; trudno nie syczeć, mając zwarte szczęki - taką delikatną skórę.A ja mam dłuuugie paznokcie.Czy ci rozdrapać tę buzię za to, żeś obraziła honor mojego męża? A może wystarczy, jak ci dam kilka razy w twarz? Ale za to mocno, co? Wystarczy takiej jak ty? - Jeśli idzie o niemal plastyczne wyrażanie pogardy, Marija Pijade nie musiała się już niczego uczyć.Sarina nie odpowiedziała.Lęk ustąpił miejsca szokowi, który teraz malował się na jej twarzy.- Jakiś żołnierz przystawił mi pistolet do głowy - mówiła dalej Marija.- Nie major, nie, z niego kulturalny mężczyzna, zresztą nie było go tam wtedy.No więc przystawił mi ten rewolwer o tak.- Dramatycznie wyrzuciła w górę prawe ramię i wcisnęła palec wskazujący w kark.- Nie przystawił! Skąd! Wbił! Mocno wbił! "Masz trzy sekundy - mówi do męża, na znalezienie zapasowych kluczy".Jestem pewna, żeby nie strzelił, ale Josip od razu zrobił to, co tamten chciał.Czy można go za to winić?Powoli, wciąż oniemiała, Sarina pokręciła głową.- I wciąż uważasz, że Josip was zdradził?- Nie.Nie wiem, co o tym sądzić, ale już tak nie myślę.Po prostu nie wiem, co myśleć.Wybacz, Marija, bardzo mi przykro.- Uśmiechnęła się blado.- Mnie też straszyli pistoletem, wcisnęli lufę w ucho.Może to przeszkadza jasno myśleć.Zimna wściekłość na twarzy Mariji ustąpiła miejsca najpierw wahaniu, a wahanie z kolei przeobraziło się w zatroskanie.Kobieta wiedziona impulsem zrobiła krok naprzód, objęła Sarinę i pogładziła ją po włosach.- Chyba nikt z nas nie myśli jasno.George! - krzyknęła nad ramieniem dziewczyny.- George! O czym ty myślisz?- O śliwowicy - padła zdecydowana odpowiedź.- Uniwersalny lek na wszystko.Gdybyś przeczytała nalepkę z butelki pellegrino.- George!- Już się robi.Josip tarł siwą, nie ogoloną brodę.- Jeśli to nie ja i nie Sarina, to znaczy nie wiem kto.Kto dał im znać.? Masz jakieś podejrzenia, Peter? - spytał.- Nie.I nie trzeba mi żadnych podejrzeń.Ja wiem.- Ach, - wiesz.- Josip odwrócił się do baru, wziął butelkę śliwowicy z tacy, którą przygotowywał George, nalał sobie nieduży kieliszek, osuszył go dwoma łykami, a kiedy przestał już kaszleć i prychać, zapytał: - Kto?- Nie jestem przygotowany, żeby teraz o tym mówić.Nie dlatego, że chcę wzbudzić niepokój, wzmóc napięcie, dać winowajcy czas, żeby się sam powiesił - a może "powiesiła"? - broń Boże, nic z tych rzeczy.Po prostu nie mogę tego udowodnić.Jeszcze nie.Nawet nie wiem, czy chcę coś udowadniać.Być może osobą, o której myślę, ktoś się posłużył, może zrobiła to niechcący, może przez przypadek, przez roztargnienie, a nawet z najszlachetniejszych pobudek.Najszlachetniejszych, oczywiście, według danej osoby.W przeciwieństwie do Sariny, nie jestem skłonny do przedwczesnych osądów.- Peter! - W głosie Mariji zabrzmiało ostrzeżenie, niemal rozkaz; wciąż obejmowała ramieniem Sarinę.- Przepraszam, Marija.Przepraszam, Sarino.Wyłazi moja wrodzona podłość.A tak w ogóle, moi drodzy, jeśli chcecie kłaść się spać, to kładźcie się, rzecz jasna.Ale już bez pośpiechu - zmiana planów.Wyjeżdżamy dopiero koło dziesiątej, jedenastej, na pewno nie wcześniej.Giacomo, chciałbym z tobą w spokoju zamienić kilka słów.- Mam jakiś wybór?- Naturalnie.Zawsze możesz powiedzieć nie.Giacomo uśmiechnął się - jak to on - szeroko, wstał i włożył rękę do kieszeni.- Josip, chciałbym kupić butelkę tego wybornego, czerwonego wina.- W moim hotelu przyjaciele Petera Petersena nie płacą za nic.- Josip był lekko urażony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]