[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A łatwiej jest wyobrazić sobie zakrzywienie pustej przestrzeni.Zaręczam ci, że we Wszechświecie czas jednowymiarowy nie istnieje, że jest czystą abstrakcją.Taką samą abstrakcją jak bryła geometrycz­na pozbawiona właściwości fizycznych!.- Prawie mnie przekonałeś, Eli - przerwał mi Oleg - ale chciałbym wiedzieć, jak wyobrażasz sobie praktyczną realizacje twojej koncepcji ucieczki przez czas prostopadły.Musze przecież ustalić plan- Realizacja techniczna nie należy do mnie, bo się na tym nie znam - odpowiedziałem.- Mogę jedynie teoretycznie rozwinąć swój pomysł.Wygląda on następująco.Skoro ucieczka przez przyszłość lub przeszłość nie udała się, gdyż przekroczenie zera temporalnego jest zabójcze dla organizmów żywych, to należy przedostać się do czasu dwuwymiarowego, do pozaczasu, jeśli się tak można wyrazie.Można to zrobić odchylając czas własny, zakrzywiając go w ten sposób, aby poruszać się w nim w bok i do.przodu, w stronę przyszłości.Utrzymując stary kąt odchylenia w jakimś punkcie rozstaniemy się ze swą przeszłością i nie przekraczając zera temporalnego zaczniemy zbliżać się do przeszłości, która w tej chwili jest właśnie naszą przyszłością.- Opisujesz mi ruch po okręgu koła, Eli.- Masz zupełną racje.Mój pomysł polega właśnie na rym, aby wyrwać się z czasu jednowymiarowe­go prostoliniowego i znaleźć się w czasie dwuwymiarowym, zapętlonym.- Pętla czasu wstecznego!.- powiedział Oleg w zadumie.Brzmi to nieźle.Zaraz porozumiem się z Olgą i Orlanem i zapowiem swoje przyjście do laboratorium.Naszkicujemy razem plan operacji powro­tu do domu.Plan „Pętla czasu wstecznegoPodczas całej naszej rozmowy Oleg nie spuszczał wzroku ze stojącego na biurku rejsogratu, miniatu­rowego urządzenia rejestrującego w krysztale neptunianu cały przebieg podróży.Teraz wziął go, żeby odstawić do szafy pancernej.- Czemu akurat teraz zainteresowała cię przebyta przez nas droga? - zapytałem.Oleg w milczeniu postawił rejsograf na biurku i nacisnął klawisz.Na ekranie aparatu zapłonął wie­lokrotnie widziany obraz dzikiego gwiezdnego chaosu, nieruchomy obraz jednego z momentów nasze­go długiego lotu.Popatrzyłem na piega ze zdziwieniem.- Nie poznajesz tego miejsca, Eli?- Oczywiście, że nie.- Tutaj właśnie odeszła od nas Irena.- Rozumiem.Ale czy bolesne wspomnienia.- Nie, Eli - przerwał mi.- Nie tylko wspomnienia.Powiedz mi, Eli, czy po szczęśliwym powrocie na Ziemie zdecydujesz się jeszcze na udział w jakiejś wyprawie galaktycznej?- Wątpię.Będę na to za stary.Już jestem na to za stary!- A ja polecę.Jestem od ciebie znacznie młodszy i penetrowanie Kosmosu jest jedyną treścią mojego życia.- Wrócisz do jądra?- Dotarliśmy tu po raz pierwszy, ale czyż można na tym poprzestać? Nowa wyprawa będzie z pew­nością lepiej przygotowana, to pewne.I jeśli wezmę w niej udział, to zapis rejsografu bardzo mi się przyda.- Chcesz odnaleźć Irenę? - zapytałem wprost.Ostrożnie wsunął rejsograf do gniazda w kasie pancernej, starannie sprawdził połączenia aparatu z mózgiem pokładowym i dopiero wtedy odparł z udawanym spokojem.- W każdym razie pragnąłbym się dowiedzieć, co się z nią dzieje.11.Dopiero teraz mogliśmy w.pełni docenić geniusz inżynieryjny Ellona.Kolapsan pozwalał nie tylko zagęścić lub rozrzedzić czas, zmienić jego znak, ale również dowolnie zakrzywiać, odchylać pod żądanym kątem od pierwotnej osi, Olga nazwała to odchylenie „fazowym kątem ucieczki w pozaczas" i określiła jego pożądaną wielkość przy pomocy skomplikowanych wzorów własnego pomysłu.Dla mnie była to kompletna czarna magia, ale Orlan rozumiał Olgę w pół słowa, a niektóre z wielopiętrowych wzorów były wręcz jego autorstwa.Wcale się temu nie dziwiłem, bo Demiurgowie mają wrodzone zdolności do mechaniki niebieskiej.Próby modelowania przesunięcia fazowego czasu na procesach atomowych przebiegały na tyle sprawnie, że już niebawem Olga powiedziała do mnie przy śniadaniu:- Być może jutro, Eli.Znaczyło to, że już jutro inżynierowie wypróbują generatory odchylające makroczas całego statku.- Prawdopodobnie jutro - rzucił Orlan podczas obiadu.- A wiec jutro, przyjaciele! - oświadczył Oleg w czasie kolacji.Z samego rana pospieszyłem na stanowisko dowodzenia, gdzie zastałem już wszystkich kapitanów i Orlana.Sterowanie generatorami czasu fazowego przejął Gracjusz, bo dla nieśmiertelnego Galakta przerzut do innego czasu nie był takim wstrząsem, jak dla któregokolwiek z nas.Fotel pierwszego pilota statku zajął Kamagin, również obeznany już z podróżami w czasie.A całej reszcie przypadła rola bier­nych widzów.Czekałem niecierpliwie na wspaniałe widoki, których spodziewałem się przy przejściu do obcego czasu, choć bardzo się lękałem reakcji Ramirów.- Trzy, dwa, jeden, zero! - wykrzyknął Kamagin i czas nieco się odchylił.Powinien się odchylić, a tymczasem nic o tym nie świadczyło.Na ekranach trwał ten sam co przed chwilą niewyobrażalny chaos gwiezdny, nadal wszystko kotłowało się w tytanicznym wybuchu.- Czy generatory aby na pewno pracują? - mruknął zaniepokojony Osima.- Ramirowie nie dają o sobie znać - zauważył Kamagin.- Przegapili nasz manewr czy co?- I tak byśmy nie zauważyli ich reakcji - powiedział poważnie Orlan.- Ich promień spopieli nas wcześniej niż cokolwiek zdążymy pojąć.Po pewnym czasie MUK zakomunikował, że obraz chaosu gwiezdnego powoli się zmienia, a Gracjusz potwierdził te informacje.My jednak nic nie dostrzegliśmy.- Gwarantuje, że jesteśmy w pozaczasie - powiedziała Olga.- Kąt fazowy jest jednak tak niewielki, że musi upłynąć parę godzin zanim zmiany na niebie staną się wyraźnie widoczne.Mary zaproponowała, żebyśmy poszli do nas i trochę odpoczęli.W kabinie wygasiła ekran i usiadła na fotelu, ja zaś postanowiłem nieco się zdrzemnąć.Żona obudziła mnie po dwóch godzinach.- Popatrz na ekran! - wykrzyknęła z podnieceniem.Na ekranie był zupełnie inny świat.Nie, świat był nadal ten sam, ten sam świat rozszalałego jądra Galaktyki, tyle że teraz przybrał on nieuchwytnie inny kształt.Tak, to było jądro, lecz jądro w innym czasie, nie w przeszłym, nie w przyszłym, ale w innym.- Mary, Ramirowie nas wypuścili! - zawołałem radośnie.- Już nas nie zaatakują!Od tego dnia upłynęło wiele czasu.Może godzin, może wieków, a może nawet milionoleci.Nie potrafię określić jednostki, bo czas, w którym się poruszamy jest nam obcy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl